(Clearwisdom.net)

(Minghui.com) Nota wydawcy: Ten artykuł jest zapisem praktykującej Falun Gong, opisującym, jak od 1993 roku podążała za swoim Mistrzem do różnych miast w Chinach kontynentalnych, aby słuchać Fa. Jej prosta i szczegółowa narracja pomogła nam lepiej zrozumieć, dlaczego Jiang Zemin tak ostro rozprawił się z Falun Gong i dlaczego tak wiele osób nadal praktykowało Falun Gong pomimo surowych prześladowań. Wiele osób pyta teraz: Dlaczego Jiang Zemin jest tak zazdrosny o pana Li Hongzhi, dlaczego wykorzystał nadwyżkę handlową w wysokości 500 milionów dolarów, aby dokonać ekstradycji pana Li z powrotem do Chin i dlaczego tak bardzo boi się tam praktykujących Falun Gong? musi być jakiś powód, prawda? Myślę, że ten artykuł, który ma szczególny kontekst historyczny i szczegółowo opisuje wiele konkretnych przykładów założyciela Falun Gong, kiedy szerzył Fa w Chinach kontynentalnych, pomoże wielu osobom znaleźć konkretne odpowiedzi, które ich usatysfakcjonują.

Mimo że artykuł jest długi, po jego przeczytaniu poczułem naprawdę wiele emocji. Chciałbym go polecić moim szanownym czytelnikom i przyjaciołom.

***Część 2

W kwietniu 1994 roku wróciłam do Pekinu z drugich zajęć Dafa, które odbywały się w mieście Hefei. Zostałam w łóżku przez jeden dzień i jedną noc, ponieważ byłam naprawdę wyczerpana. Następne zajęcia miały odbyć się w mieście Changchun, rodzinnym mieście Mistrza, od dawna marzyłam o odwiedzeniu rodzinnego miasta Nauczyciela. Kiedy pociąg przyjechał do Changchun, praktykujący tam trzymali transparenty i na zmianę witali praktykujących z innych miast. Zarezerwowaliśmy hotel stosunkowo daleko od centrum miasta, ponieważ było taniej. Wszyscy byliśmy podekscytowani i uważnie podziwialiśmy widok przez okna autobusu. Nagle lokalna praktykująca, która przyjechała nas odebrać, wskazała na budynek i powiedziała: „Spójrzcie, to dom Mistrza!”. Spojrzeliśmy tam, gdzie wskazała i zobaczyliśmy zwykły ceglany budynek bez żadnych mozaikowych dekoracji. Miał około czterech lub pięciu pięter. Pomyślałam: Mistrz mieszka w takim miejscu, chociaż ma wielkie zdolności. To rzeczywiście rzadkość. Czuliśmy wielki podziw i szacunek dla Mistrza i w milczeniu wpatrywaliśmy się w budynek.

Blok, w którym Nauczyciel Li mieszkał w Changchun

Zajęcia odbywały się w Pałacu Mingfang na Uniwersytecie Jilin. Ze względu na dużą liczbę uczestników spoza miasta Nauczyciel prowadził dwie lekcje: poranne od 9:00 do 11:00 i wieczorowe od 19:00 do 21:00. Kupiłam bilet na zajęcia poranne, ale nie mogłam kupić biletu na zajęcia wieczorowe. Pierwszego dnia rano po zajęciach czułam się zasmucona, gdy wracałam do hotelu. Następnego dnia po zajęciach nie wróciliśmy do hotelu. Zostaliśmy na trawie przed aulą do rozpoczęcia wieczornych zajęć. Wszyscy stali pod drzwiami z nadzieją, że uda im się kupić bilety zwrotne. Czas mijał z każdą sekundą, a cała nasza grupa przyglądała się temu z niecierpliwością. Nagle stojący obok mnie uczeń zapytał: „Kto chce bilet?”. Bardzo się ucieszyłam, więc wzięłam bilet i dałam mu pieniądze. Weszłam radośnie do audytorium i już miałam zająć miejsce. Z daleka podbiegł do mnie znajomy weteran-praktykujący i krzyczał: „Wszędzie cię szukałem”. Pomyślałam: „To koniec, nie mam tego biletu.” Rzeczywiście, powiedział, że przyszła uczennica z Qinghai: ”Po raz pierwszy była na tych zajęciach. Nie rozumiała zbyt dobrze mandaryńskiego i chciała go posłuchać jeszcze raz. Jesteś uczniem – weteranem, więc oddaj twój bilet nowej uczennicy.” Była pierwszą osobą, która przyjechała z Qinghai. Nie pozostało mi nic innego, jak niechętnie oddałam bilet i ponownie stanęłam przy bramce. Wszyscy weszli i już rozpoczęli zajęcia. Ci z nas, którzy nie mieli biletów, nadal stali przed drzwiami. W tym czasie kierownictwo audytorium zamknęło główne drzwi i sporadycznie wchodziło i wychodziło przez małe boczne drzwi. Szliśmy w stronę tych małych drzwi. Niedaleko małych drzwi stał młody mężczyzna. Właśnie go widziałam, jak stał bez słowa. Kiedy przeszłam obok niego, nagle zapytał mnie: „Chcesz bilet?” Byłam oszołomiona i natychmiast wypaliłam: Tak! Dał mi bilet, a ja szybko za bilet dałam mu pieniądze, które otrzymałam od uczennicy z Qinghai. Znowu mam bilet! Patrząc na zazdrosne spojrzenia wokół mnie, byłam bardzo zawstydzona, więc powiedziałam do młodego mężczyzny z Zhengzhou, który również był moim starym współpraktykującym: „Wejdź”. Powiedział: „Twoja kolej, więc śmiało”. W tym czasie w podziemiach Pałacu Mingfang odbywały się potańcówki. Jeśli kupiło się bilet na tańce i weszło się przez małe drzwi, można było udać się do sali, w której odbywały się wykłady, ale nikt tego nie zrobił. Młody mężczyzna z Tianjin powiedział, że jeśli zrobimy takie oszustwa, to nawet jeśli uda nam się wejść na zajęcia, nic nie dostaniemy. Później usłyszałam, że minęło dużo czasu od mojego wejścia. Strażnicy audytorium byli bardzo poruszeni wytrwałością praktykujących i wpuścili wszystkich praktykujących, którzy stali przed drzwiami.

Podczas tych zajęć Mistrz codziennie chodził pieszo na miejsce wykładu. Niektórzy praktykujący zapraszali Mistrza, aby pojechał ich samochodami, ale Mistrz grzecznie odmawiał.

Poranne, grupowe ćwiczenia praktykujących Falun Dafa

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy, znajdował się daleko od Uniwersytetu Jilin. Wtedy bilet autobusowy był jeszcze tani – kosztował mniej niż jednego juana. Niektórzy praktykujący wychodzili z hotelu na zajęcia bardzo wcześnie rano. Pewnego razu zapytałam praktykującego, dlaczego nie pojechał autobusem, skoro odległość była dość duża. Powiedział, że chce zaoszczędzić pieniądze na kolejne zajęcia. Byłam bardzo wzruszona. Były to ostatnie zajęcia, które Nauczyciel prowadził w swoim rodzinnym mieście. Na zakończenie ostatnich zajęć Nauczyciel powiedział do mieszkańców swojego rodzinnego miasta coś, co było niezwykle wymowne i wzruszyło ludzi do łez. Do odjazdu naszego pociągu pozostało mniej niż pół godziny, a mimo to wszyscy nadal słuchali Mistrza i nie chcieli wychodzić z Pałacu Mingfang.

Słyszałam, że Mistrz poprowadzi zajęcia w mieście Chengdu 29 maja, po zajęciach w mieście Chongqing. Wiedziałam, że w mieście Chengdu nie ma miejsca do ćwiczeń, ponieważ wcześniej nie odbywały się tam żadne zajęcia. Widziałam, jak Mistrz ciężko pracuje podczas podróży. Podczas nauczania w mieście Tianjin, Mistrz mieszkał w hotelu, który kosztował tylko około 20 juanów dziennie i nie zapewniał prysznica. Po zajęciach wracaliśmy do domu i spaliśmy, a Mistrz regulował nasze ciała 24 godziny na dobę. Mimo to niektórzy ludzie nadal przychodzili do miejsca, w którym mieszkał Mistrz i kłaniali mu się, błagając go, aby wyleczył choroby członków ich rodzin, a oni nie słuchali tego, co Mistrz im mówił. Doświadczeni praktykujący nigdy nie zawracali głowy Mistrzowi w takich sprawach, mając nadzieję, że Mistrz trochę odpocznie. W tym czasie mój mąż pracował w mieście Chengdu i pomyślałam, że mogłabym wykorzystać tę dogodną okoliczność, aby sprawdzić, czy mogę w czymś pomóc, więc pojechałam do Chengdu.

Tego dnia Mistrz wysiadł z pociągu, a wraz z nim przybyło wielu praktykujących z Chongqing City. Był koniec maja, a pogoda była gorąca. Ludzie, którzy pomagali Mistrzowi w zajęciach, nieśli na plecach duże paczki książek – Falun Gong (wersja edytowana) i byli zlani potem. Stowarzyszenie Qigong wysłało taksówkę, a Mistrz poprosił swoich asystentów z książkami, aby pierwsi zabrali swoje rzeczy i wyszli. Mój mąż próbował dojechać samochodem do wyjścia z dworca kolejowego, aby Mistrz nie musiał iść długo. Zaraz po tym, jak samochód wyjechał z parkingu, nagle wiele samochodów nadjeżdżających znikąd utknęło na skrzyżowaniu tuż przed dworcem kolejowym. Na szczęście mój mąż jechał importowanym samochodem. Mógł odpalić trochę szybciej, z automatyczną skrzynią biegów. Próbował wszystkiego, co mógł, i w końcu wydostał się z korku. Czuł się tak niespokojny, że miał nawet kilka pęcherzy w ustach. Z powodu korku Mistrz stał i czekał przed dworcem kolejowym przez ponad 40 minut, przez co czułam się bardzo źle przez wiele dni. Później Mistrz stwierdził, że to była ingerencja i że spotkał się już wcześniej z wieloma tego typu zakłóceniami.

Zajęcia w Chengdu odbywały się w auli pensjonatu. Mistrz nigdy nie reklamował zajęć, które prowadził. W tamtym czasie było wiele zajęć z qigong i ludzie nie przejmowali się tym, więc pierwszego dnia w klasie nie było pełno ludzi. Ale kiedy wysłuchali wykładu Mistrza, było zupełnie inaczej, różnica była ogromna, więc wiadomość rozeszła się szybko i liczba osób znacznie wzrosła. Pod koniec zajęć było ich więcej niż 800 osób. Codziennie po zajęciach mój mąż odwoził Mistrza do hotelu. Wszyscy czekali, aż Mistrz wsiądzie do samochodu, zanim poszli do domu. Bardzo się cieszyłam, że mogliśmy choć trochę pomóc Mistrzowi.

Kiedy Mistrz odbywał podróże, aby wykładać Fa, musiał sam zorganizować sobie trasę, a także wyżywienie i nocleg. To było rzeczywiście żmudne. Stowarzyszenie Qigong zbierał jedynie pieniądze.

Nigdy nie zapomnę tych dni w Chengdu. Odwiedziłam z Mistrzem wiele miejsc. Pierwszego dnia pojechaliśmy do klasztoru Wenshu. Nasz samochód był z przodu, a w tym samym samochodzie był biznesmen z Hongkongu. Czekał w Chengdu, kiedy pierwszy raz usłyszał, że w Chengdu będą zajęcia. Nie znał dobrze mandaryńskiego, więc było trochę trudno podążać za wykładami, Mistrz wyjaśniał mu przez całą drogę. Gdy wysiedliśmy z auta, zanim podjechały inne samochody, najpierw poszliśmy do bramy. Gdy tylko weszliśmy przez bramę, po obu stronach stały cztery King Kongi. Nauczyciel odwrócił się i powiedział mi: „wszyscy ( oni) byli tam, kiedy wykładałem.” Zapytałam: „dlaczego są tacy brzydcy?” Nauczyciel powiedział: „Są bardzo potężni.” W tym czasie w świątyni panował duży bałagan, wszędzie pełno lisów, żółtych i białych wierzb. Mistrz sprzątał je wszystkie, gdziekolwiek się udał, a wszystko, co musiał zrobić, to machnąć ręką.

Majestatyczna kombinacja znaków „Falun Dafa” (Wuhan, Chiny, 27 marca 1999 r.)

Kilka dni później Mistrz udał się na Górę Qingcheng. Pojechali z nim główni asystenci z miast Dalian, Guizhou i Wuhan oraz kilku innych praktykujących. Podczas tej podróży nagle zrozumiałam starożytne powiedzenie: „Nie ma znaczenia, jak góra jest wysoka; wspaniale jest, jeśli mieszkają tam bogowie”. Mając taki stan zdrowia, zaskoczyłam samą siebie, wchodząc na górę i schodząc z powrotem. Kiedy wróciłam do domu, koledzy mojego męża byli bardzo zaskoczeni tym, co zrobiłam. Po zajęciach w Chengdu pojechaliśmy z Mistrzem na Górę Leshan i Górę Emei. W Sali Arhatów na Górze Leshan, jeden z praktykujących podbiegł do Mistrza i powiedział, że taka a taka Bodhisattwa (nie pamiętam teraz imienia) była zawstydzona, gdy zobaczyła Mistrza, i przywitała się z Mistrzem. Mistrz powiedział: „Kiedy odejdziemy, będą za nami chodzić przez dość długi dystans”. Byłam zszokowana, słysząc to wszystko, ponieważ wszystko, co mogłam zobaczyć, to posągi wykonane z gliny. Po wyjściu z sali mnich za nami powiedział: „Ta grupa ludzi jest niesamowita”. Najwyraźniej zobaczył coś w innych wymiarach. Góra Emei rzeczywiście różniła się od innych miejsc. Na Jinding (Złotym Szczycie) [najwyższym szczycie Góry Emei] miałam pierwsze prawdziwe doświadczenie z moim niebiańskim okiem. Pojechałam z Mistrzem na wycieczkę i zobaczyłam tak wiele nadprzyrodzonych rzeczy, że mój umysł nie mógł tego znieść. Przypomniała mi się „Podróż na Zachód” i seria legend. Zapytałam Mistrza: „Jak to możliwe, że legendy są prawdziwe?”. Mistrz odpowiedział: „Legendy nie pojawiły się z niczego”.

(Ciąg dalszy nastąpi...)

Tekst ukazał się w wersji anglojęzycznej na stronie en.Minghui.org dnia 15.10.2002 r.