Witam, Mistrzu! Witam, współpraktykujący!

Mój ojciec zmarł, gdy byłem młody, a nasza rodzina była biedna. Ponieważ byłem niski, inni często mnie gnębili. Zawsze chciałem być kimś ważnym. Pod wpływem społeczeństwa moje myśli stały się plugawe. Gdyby nie Falun Dafa i Mistrz, całkowicie bym się zatracił.

Mistrz Li oczyścił moje ciało i umysł. Teraz jestem pilnym i prawym praktykującym Falun Dafa.

Nieczysty mężczyzna

O Falun Dafa usłyszałem w 1996 roku. Interesowałem się qigong, ponieważ chciałem rozwinąć umiejętności walki, żeby inni nie mogli mnie gnębić. Ktoś na uczelni powiedział mi o Falun Dafa i że praktyka jest bezpłatna, więc postanowiłem spróbować.

Po nauczeniu się ćwiczeń zapytałem, czy jest książka. Asystent–ochotnik dał mi egzemplarz „Zhuan Falun”. Wracając do akademika, pomyślałem: „Nie zapytał mnie, z jakiego jestem wydziału ani rocznika; jeśli książka jest dobra, zatrzymam ją – i tak mnie nie znajdzie”.

Takie miałem wtedy myślenie. Kradłem nawet książki w księgarniach. W „Zhuan Falun” przeczytałem o kultywacji i podnoszeniu swojego xinxing. Spodobało mi się to i postanowiłem czytać dalej.

Asystent miał około trzydziestu lat i trudno mu było skrzyżować nogi podczas piątego ćwiczenia. Starsza kobieta pokazała nam, jak to robić, i już za pierwszym razem udało mi się usiąść w pełnym lotosie na pół godziny. Pomyślałem, że Falun Dafa jest tym, czego szukałem, więc praktykowałem pilnie. Ale miałem zbyt wiele przywiązań i często popadałem w skrajności, więc robiłem postępy powoli.

Mimo to Dafa zasiało we mnie ziarno Prawdy–Życzliwości–Cierpliwości. W kolejnych latach, nawet gdy nie mogłem znaleźć innych praktykujących, wiedziałem, jak stosować te zasady.

Ukończyłem studia 16 lipca 1999 roku. Dostałem pracę w terenie w innym mieście. Nie było tam radia ani telewizji, więc nie wiedziałem, że rozpoczęto prześladowania.

Całe lato pracowałem od świtu do zmroku i nie miałem czasu na naukę Fa. Zimą błąkałem się, bo nie miałem gdzie mieszkać. Mój umysł był pełen ludzkich pojęć – rywalizacji, pożądania, przywiązania do sławy i zysku. Nie różniłem się od przeciętnego człowieka. Ale wiedziałem, że Dafa jest dobre. Chciałem znów praktykować pilnie, lecz moje myśli ciągle mi przeszkadzały – nie umiałem odróżnić, które są moje, a które są ingerencją.

Minęło ponad dziesięć lat, zanim znów połączyłem się z praktykującymi i przeczytałem inne wykłady Mistrza. Dzięki nim zrozumiałem, że stare siły zaplanowały moją ścieżkę tak, bym upadł w kultywacji. Popełniłem błędy związane z pożądaniem i miałem niewłaściwe relacje z kobietami. To sprowadziło na mnie poważną karmę myślową. Bez Dafa byłbym zgubiony.

Kiedy uczyłem się Fa, wiedziałem, że to złe. Gdy praktykowałem pilnie, potrafiłem się kontrolować. Lecz gdy tylko się rozluźniałem, czułem, że fizycznie i duchowo upadam. Wiele razy płakałem przed portretem Mistrza, żałowałem i obiecywałem poprawę. Ale potem znów popełniałem te same błędy. Myślałem, że nie jestem godzien być praktykującym Dafa, więc postanowiłem najpierw stać się lepszym człowiekiem, a dopiero potem wrócić do praktyki.

Ale to myślenie było jeszcze gorsze. Bez Dafa człowiek nie pokona demona pożądania. Po wielu porażkach czułem, że jestem skończony. Wydawało mi się, że żeby dobrze żyć, muszę „walczyć”, ale zgodnie z Fa to gromadzi karmę. Nie chciałem nikomu szkodzić, więc nie wiedziałem, co robić. Pogardzałem sobą, ale wiedziałem, że samobójstwo to grzech.

Ponieważ miałem pewne zrozumienie Fa, wiedziałem, że pożądanie i myśli o samobójstwie to nie ja – były narzucone przez stare siły. Niestety, nie wiedziałem wtedy, jak wysyłać prawe myśli, więc dryfowałem bez celu.

Przypominając sobie Mistrza w obliczu życia i śmierci

W 2002 roku miałem dziewczynę, była bardzo dobra. Poprosiłem ją o rękę, ale odmówiła. Poczułem, że straciłem twarz, więc ugodziłem się w udo. Nie wiedziałem, że przeciąłem tętnicę udową – stare siły naprawdę chciały odebrać mi życie. Moja dziewczyna próbowała mi pomóc. Zemdlałem i poczułem, że śmierć jest blisko.

Wtedy przypomniałem sobie słowa Mistrza. Sława, zysk, pożądanie i rywalizacja przestały być ważne. Powtarzałem wiersze Mistrza z „Hong Yin”: „Przyczyna i skutek” oraz „Kultywacja w złudzeniu”. Recytowałem też „Lunyu” i „Prawdziwą kultywację” z „Istoty Dalszych Postępów”. Powiedziałem: „Mistrzu, proszę, pomóż mi”.

Dostałem 36 szwów i 6 worków krwi. Cudem przeżyłem. Wiedziałem, że Mistrz mnie uratował, więc przysiągłem, że będę pilnie kultywować. Ale stare siły wciąż mnie kontrolowały – zwłaszcza przez pożądanie. Ponieważ nie odróżniałem własnych myśli od karmy myślowej, znów wróciłem do życia zwykłego człowieka.

Szukałem innych praktykujących, ale nie znałem nikogo w tym mieście. Nie wiedziałem, czy ci, których znałem wcześniej, nadal praktykują.

W 2004 roku wyjechałem do pracy w innym mieście. Zobaczyłem na słupie baner z napisem: „Falun Dafa jest dobre”. Moje serce zadrżało – ludzie wciąż praktykują Falun Dafa! Ale zaraz potem poczułem wstyd na myśl o swoim złym zachowaniu.

W kwietniu miałem sen: w niebie zobaczyłem ogromny diament, który rozdzielał się na dwa, potem cztery. Poprosiłem innych, żeby przyszli i zobaczyli. W końcu diament wciąż się dzielił, a z niego wyszedł olbrzymi Budda na lotosie. W niebie były też niebiańskie rydwany i boskie istoty jadące na smokach lub żurawiach. Scena była święta i wspaniała.

Zrozumiałem, że praktykujący Dafa osiągają doskonałość i wznoszą się w biały dzień. Pomyślałem: „Ja też kiedyś praktykowałem Dafa”. Wtem pojawił się mały tygrys. Wsiadłem na niego i poleciałem w górę. Nad małe, jałowe wzgórze leciał bardzo nisko. Po minięciu wzgórza spadłem z urwiska w przepaść.

Spadając, widziałem wszystkie stracone szanse na kultywację. Obraz był niezwykle wyrazisty. Ogarnął mnie ogromny żal, płakałem i prosiłem Mistrza: „Mistrzu, czy mógłbyś dać mi jeszcze jedną szansę? Na pewno będę dobrze kultywował!”. Gdy się obudziłem, moja poduszka była mokra od łez.

Wiedziałem, że Mistrz dał mi kolejną szansę i postanowiłem być pilny. Mistrz pomógł mi też spotkać lokalnych praktykujących, otrzymałem też najnowsze wykłady.

W tamtym okresie zachowywałem się względnie dobrze i dobrze traktowałem innych. Współpracownicy wiedzieli, że jestem praktykującym Dafa, i przynosili mi materiały Dafa, które znajdowali na ulicy. Kilku młodych pracowników, którzy poznali fakty o Dafa, planowało zacząć praktykować w przyszłości.

Ale gdy skończyłem pracę w tamtym miejscu i wróciłem do domu, straciłem środowisko kultywacji i znów stałem się zwykłą osobą. Kultywacja naprawdę nie jest łatwa.

W 2008 roku pojechałem do pracy na budowę w innym mieście. Gdy usłyszałem, że są tam praktykujący, skontaktowałem się z nimi. Bardzo mi pomogli i przez pół roku byłem pilny. Po powrocie do domu jednak znów się rozluźniłem.

Mistrz powiedział: „Przywiązywanie się do erotyzmu nie różni się od zła, usta wypowiadają słowa sutr, a oczy zerkają ukradkiem, tak daleko od tao, to są zwykli niegodziwi ludzie ”. („Zaniechania kultywujących ”Istota dalszych postępów ). Mój xinxing był znacznie niższy niż to. Czułem, że nazwanie mnie praktykującym Falun Dafa byłoby znieważeniem tego tytułu.

W 2010 roku zatrudniła mnie duża firma. Z wyższym stanowiskiem i lepszym wynagrodzeniem bardziej cieszyłem się życiem. Byłem opętany pożądaniem. Ponieważ uważałem, że moja kultywacja się skończyła, byłem jeszcze bardziej niedbały. Moja żona zobaczyła, że wysyłam wiadomości do innych kobiet, i zażądała rozwodu. Tak się wstydziłem, że nie chciałem żyć. Kiedy zdała sobie sprawę, że mam myśli samobójcze, próbowała mnie powstrzymać. Wtedy zrozumiałem, że Mistrz daje mi wskazówkę poprzez zwykłą osobę – nie mogę tak się staczać.

Żałując swojego zachowania, znów sięgnąłem po książki Dafa. Postanowiłem być pilny i liczyłem na cud.

Ale moje serce było złamane, a wola zniszczona. Całymi dniami grałem w gry komputerowe i byłem od nich uzależniony. Znów zacząłem się z ludźmi spierać, kląć i złościć. Znów nie umiałem odróżnić, kim naprawdę jestem, a co jest zakłócającymi myślami. Wiedziałem tylko, że powinienem wysyłać prawe myśli i eliminować plugawą karmę myślową.

Czasami zastanawiałem się, czy są gdzieś praktykujący gorsi ode mnie. Po tylu zmarnowanych okazjach – czy mogę jeszcze kultywować? Niezliczoną ilość razy postanawiałem być pilny, tylko po to, by znów upaść.

Wyjście z bagna

Pewnego dnia w listopadzie 2011 roku znudziło mi się granie. Zapytałem siebie: „Czy naprawdę chcesz tak żyć do końca życia?”. Z ciekawości chciałem zobaczyć, co robią inni praktykujący. Skontaktowałem się z jednym z nich i poprosiłem o oprogramowanie do obchodzenia blokady Internetu. Przeczytałem artykuły z Ósmej Ogólno chińskiej Konferencji Fa. Byłem wstrząśnięty: inni radzili sobie tak dobrze, a ja wciąż tylko grałem w gry!

Chciałem kultywować, ale wiedziałem też, że sam nie dam rady. Z drugiej strony, wiedziałem, że Mistrz uczy nas, by być dobrymi ludźmi. Kiedyś znalazłem zagubiony portfel i oddałem go właścicielowi. Zrobiłem to dzięki Falun Dafa. Robiłem, co mogłem, by stosować nauki Mistrza. Nie zdając sobie z tego sprawy, zacząłem dostosowywać się do zasad nowego kosmosu.

Mistrz pomógł mi stłumić demona pożądania, dzięki czemu mogłem skupić się na nauce Fa. Stale się poprawiałem, a moje prawe myśli się wzmocniły. Świadomie robiłem, co mogłem, by eliminować demona pożądania i kontrolować siebie. Prosiłem też Mistrza o pomoc.

Pod koniec 2011 roku spotkałem najpiękniejszą dziewczynę z mojej dawnej klasy w szkole średniej. Wciąż się zmagałem, żałowałem i pogrążałem się. Na szczęście czytałem Fa, potrafiłem się powstrzymać i przestałem się z nią kontaktować. Nadal eliminowałem pożądanie oraz zakłócenia starych sił. Po latach zrozumiałem, że te pożądliwe myśli nie były mną.

W 2012 roku Mistrz pomógł mi znaleźć lokalnych praktykujących. W tamtym czasie nie stanowiliśmy jednego ciała, niewielu też odważnie występowało, by ujawniać prześladowania. Gdy usłyszałem, że jedna praktykująca została aresztowana i trafiła do ośrodka zatrzymań, pomyślałem, że musimy ją ratować, więc skontaktowałem się z koordynatorem, by to omówić.

Myślałem, że lokalni praktykujący są tak pilni, jak ci, o których czytałem w artykułach na Minghui. Planowałem przekazać pieniądze na opłacenie adwokata, a sądziłem, że inni praktykujący zajmą się resztą. Gdy przyszedłem na spotkanie, okazało się, że większość to starsze kobiety, i prawie wszystkie się bały. Choć przyszły na spotkanie, niewiele zrobiły, by pomóc ratować tę praktykującą.

Uświadomiłem sobie, że ratowanie prześladowanych praktykujących jest czymś, co powinniśmy robić. W sercu powiedziałem Mistrzowi: „Mistrzu, ja się tym zajmę”.

Pierwszym krokiem było skontaktowanie się z lokalnymi prawnikami i wyjaśnienie im faktów o Dafa, by zobaczyć, czy ktoś podejmie się sprawy. Musieliśmy porzucić strach i wysyłać prawe myśli. Ktoś powiedział, że trzeba wyjaśnić fakty ludziom w sądzie, ale nikt nie śmiał tam pójść.

Spojrzałem na praktykującą, która to zasugerowała, i pomyślałem: „To prawda – dlaczego sama tam nie pójdziesz?”. Po chwili jednak zrozumiałem, że to może być wskazówka od Mistrza dla mnie. Też czułem strach, ale postanowiłem, że to coś, czego Mistrz od nas oczekuje. Następnego dnia poszedłem do sądu.

Powiedziałem, że jestem siostrzeńcem zatrzymanej praktykującej i poprosiłem o akta sprawy. Wyjaśniłem też sędziemu, czym jest Falun Dafa.

„Moja ciotka nic złego nie zrobiła. Miała wcześniej wiele chorób, a po rozpoczęciu praktyki Falun Dafa ustąpiły” – powiedziałem.
„Czy pan też praktykuje?” – zapytał. Bałem się i nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
„Chyba nie” – wymamrotałem.
„Wynoś się!” – krzyknął.

Było mi wstyd. Postanowiłem wrócić i powiedzieć, że jestem praktykującym. Ale nogi miałem jak z ołowiu. Głos w głowie mówił: „Nie idź, bo będzie cię prześladował”. Wiedziałem, że tyle razy już zawiodłem, nie zachowałem się dobrze w kluczowym momencie. Czy poczekać i powiedzieć mu następnym razem? Czy następnym razem będzie lepiej? Fa – naprawianie może się wkrótce zakończyć.

Głos wciąż powtarzał: „Nie możesz iść. Masz małe dziecko, młodą żonę i niepełnosprawną matkę. Jak oni przeżyją bez ciebie?”. Ale jeśli nie pójdę, czy nadal jestem praktykującym Falun Dafa? Zadałem to pytanie sam sobie.

W moim umyśle trwała bitwa. W końcu zdecydowałem, że jednak pójdę. Wróciłem do gabinetu sędziego jakbym szedł na egzekucję. W myślach powiedziałem Mistrzowi: „Mistrzu, należę do Dafa”. Teraz widzę, jak ważna była ta jedna myśl.

Zapukałem kilka razy, ale nikogo nie było. Pomyślałem, że próba się skończyła i poczułem ulgę. Ale wciąż nie porozmawiałem z sędzią, więc postanowiłem poczekać, aż wróci.

Wrócił i zapytał: „Znowu pan przyszedł?”.

„Zapytał pan, czy praktykuję Falun Dafa. Bałem się i nie odważyłem się powiedzieć ‘tak’” – powiedziałem ze ściśniętym gardłem. – „Czuję, że zawiodłem Mojego Mistrza. Więc wróciłem, żeby powiedzieć panu, że też praktykuję Dafa”.

„Kto jest twoim Mistrzem?” – zapytał.

„Mistrz Li Hongzhi” – odpowiedziałem ze łzami w oczach. – „Praktykujący Falun Dafa są dobrymi ludźmi. Proszę traktować ich dobrze”.

W przeciwieństwie do poprzedniego zachowania, teraz poklepał mnie po ramieniu i powiedział: „Wiem. Wiem”. Odprowadził mnie też do drzwi.

Wciąż miałem poczucie, że nie potraktowałem Mistrza i Dafa wystarczająco dobrze. Postanowiłem utrzymywać prawe myśli i w przyszłości robić lepiej.

Kilka dni później aresztowano kolejnych praktykujących. Córka jednej z nich kiedyś praktykowała Dafa. Zachęcona przez innych poszła do Biura 610, żeby domagać się uwolnienia matki. Zastraszana przez dyrektorkę Biura 610 poszła tam dwa razy, a potem przestała. Inna praktykująca też planowała pójść, ale rodzina jej potrzebowała, więc również tego nie zrobiła.

Pomyślałem, że to może być wskazówka od Mistrza dla mnie, ale się bałem. Biuro 610 kieruje prześladowaniami. Czy jeśli tam pójdę, nie zaczną też prześladować mnie?

Musimy wyjaśnić fakty ludziom z Biura 610. Z Fa wiemy, że niektórzy ludzie podpisali kontrakty ze starymi siłami, zanim zeszli do świata ludzi. Stare siły kazały im przeprowadzać niszczące testy na praktykujących Falun Dafa. Oni też są ofiarami – musimy ich ratować.

Pomagając Mistrzowi ratować ich, mogę mieć do spłacenia część karmy za nich. Czy dam radę to znieść? Córka tej praktykującej utraciła prawe myśli. Jeśli jej nie pomożemy, może przestać praktykować. Zatrzymani praktykujący czekają na ratunek, a urzędnicy muszą poznać fakty. Ktoś musiał wyjść naprzód.

Wiedziałem, że jeśli zostanę prześladowany, ci, którzy planują zrobić krok naprzód, mogą się wycofać ze strachu. Musiałem mieć na uwadze bezpieczeństwo. A moja rodzina nie praktykuje. Jeśli coś by mi się stało, obwinialiby Dafa, a nie Komunistyczną Partię Chin (KPCh). A jeśli będą obwiniać Dafa, czekają ich poważne konsekwencje. Co robić?

Omówiłem to z innymi praktykującymi. Nikt nie zgodził się, że powinniśmy ratować ludzi z Biura 610. Ktoś powiedział, że powinni ponieść odpłatę za swoje złe uczynki.

W domu patrzyłem w portret Mistrza, ale wciąż się wahałem. Myślałem: może poczekam, przynajmniej aż skończę czytać wszystkie wykłady Mistrza. Ale zrozumiałem też, że Mistrz uczy nas, by być dobrymi ludźmi. Czy można być dobrym człowiekiem, jeśli myśli się tylko o własnym bezpieczeństwie? Czy mam wiarę w Dafa? Jeśli nie, to po co praktykuję?

Praktykujący powinni robić to, o co prosi Mistrz. Skąd więc brały się te myśli i obawy? Mistrz powiedział:

”Istoty ludzkie są tylko istotami ludzkimi. W krytycznych chwilach trudno im odrzucić swoje ludzkie schematy myślowe, lecz zawsze próbują znaleźć wymówki aby przekonać siebie samych. Wspaniały kultywujący, z drugiej strony, jest w stanie odrzucić swoje Ja i nawet wszystkie swoje zwykłe ludzkie myśli wśród kluczowych prób ”. („Pozycja”, Istota Dalszych Postępów II)

Następnego dnia był 8 marca – w wielu krajach komunistycznych znany jako Dzień Kobiet. Kupiłem bukiet kwiatów i poprosiłem recepcjonistkę, by przekazała go dyrektorce Biura 610. Na kartce napisałem: „Proszę pani, tak ciężko pani pracuje. Proszę chwilę odpocząć”, a pod spodem swoje imię i numer telefonu. Pomyślałem, że może się źle czuć z powodu pomagania KPCh w prześladowaniu niewinnych ludzi. Te słowa miały podwójne znaczenie – mogły obudzić jej sumienie. Jeśli Mistrz ułożył to tak, żebym pomógł ją uratować, poczułem, że do mnie zadzwoni.

Rzeczywiście zadzwoniła i zaprosiła mnie do swojego biura. Rozmawialiśmy, powiedziałem jej, jak się nazywam, kiedy zacząłem praktykować i gdzie pracuję. Opowiedziałem jej też o swoim życiu przed rozpoczęciem praktyki i o tym, jak zmieniłem się dzięki Dafa.

„Wy, praktykujący, ciągle mówicie o ‘wyjaśnianiu prawdy’. Co to właściwie znaczy?” – zapytała.

Odpowiedziałem, że Falun Dafa uczy ludzi, by byli dobrymi ludźmi, postępując zgodnie z Prawdą–Życzliwością–Cierpliwością. Wyjaśniłem, że prześladowania zaczęły się z inicjatywy byłego przywódcy KPCh, Jiang Zemina, który oczerniał Dafa i podjudzał nienawiść ludzi. Praktykujący czują, że muszą wyjaśniać ludziom fakty – i to jest właśnie „klarowanie prawdy”.

„Dlaczego wasz Mistrz wyjechał do Stanów Zjednoczonych?” – zapytała.

Powiedziałem: „Mistrz był już w USA, zanim zaczęły się prześladowania. Jeździł po świecie, aby przedstawiać Falun Dafa ludziom w innych krajach”.

Kiedy powiedziała, że Mistrz zbiera fortunę, odpowiedziałem, że nigdy nie daliśmy Mistrzowi ani grosza i wszyscy uczyliśmy się Dafa za darmo. Gdy stwierdziła, że Falun Dafa zabrania leczenia medycznego, wyjaśniłem, że nie ma takiego nakazu – niektórzy praktykujący korzystają z leczenia.

Miała wiele nieporozumień, a ja jedno po drugim wyjaśniałem. Niczego wcześniej nie przygotowałem, bo nie wiedziałem, czy w ogóle się spotkamy. Wiedziałem, że Mistrz mi pomoże. Gdy inni praktykujący usłyszeli o tym i powiedzieli, że mam silne prawe myśli, miałem wrażenie, że nic szczególnego nie zrobiłem. To Mistrz wszystko zaaranżował. To On dał mi mądrość i prawe myśli – ja tylko poszedłem.

Z perspektywy czasu widzę, że nie miałem wtedy pojęcia o ochronie siebie, nie martwiłem się, czy podołam. Wiedziałem, że dam radę, bo mam Mistrza. Czasem praktykujący mówią, że czytają Fa godzinami, a ich kultywacja nie idzie naprzód. Myślę, że mogą nie chcieć porzucić swoich ludzkich pojęć. Jeśli ktoś wciąż trzyma się własnych pomysłów i przywiązań, jak Fa może go poprowadzić i podnieść? Nawet boskie istoty nie mogą pomóc, jeśli umysł jest w takim stanie.

Rozmawiałem z dyrektorką prawie dwie godziny. Na koniec odprowadziła mnie do drzwi i poprosiła, żebym uważał na bezpieczeństwo. Wiedziałem, że Mistrz jest przy mnie. To doświadczenie dodało mi siły, by pomagać Mistrzowi w Fa-rektyfikacji.

Wyjaśnianie faktów wszędzie tam, gdzie pojawiają się problemy

Deng, pielęgniarka, została aresztowana i wysłana przez swoje miejsce pracy do ośrodka prania mózgu. Wcześniej była już prześladowana, a kilku członków jej rodziny praktykuje Dafa, w tym matka. Nie mieli jednak jasnego zrozumienia Fa i nie potrafili szukać przyczyn w sobie.

Tuż przed jej aresztowaniem mieliśmy w jej domu grupowe spotkanie z wymianą doświadczeń. Gdy usłyszałem, że została zatrzymana, pierwszą moją myślą było powiedzieć innym, żeby tam nie chodzili, żeby nie było więcej aresztowań. Potem pomyślałem, że rodzina Deng też potrzebuje wsparcia. Poszedłem więc do nich, omówiłem sytuację i zaproponowałem, byśmy wszyscy spojrzeli do wewnątrz i poprawili siebie. Inny praktykujący przesłał informacje o jej aresztowaniu na stronę Minghui, by ujawnić prześladowania.

Zrozumiałem, że miejsce pracy Deng brało udział w prześladowaniach, wysyłając ją do ośrodka prania mózgu. To, co zrobili, nie różniło się od działań Biura 610 – i trzeba było wyjaśnić fakty jej przełożonym. Deng pochodzi jednak z innego miasta, a tam są pilni praktykujący, którzy mogą się tym zająć. Obawiałem się, że jeśli ja się wtrącę, coś zepsuję albo zostanę aresztowany. Wahałem się.

Po nauce Fa moje prawe myśli się wzmocniły. Trzeciego dnia kilku lokalnych praktykujących i ja poszliśmy do szpitala, w którym pracowała Deng. Kierownictwo było w delegacji, więc porozmawiałem z ochroniarzem, wyjaśniając, czym jest Falun Dafa, i mówiąc, że sam też praktykuję. Odpowiedział, że w ośrodku prania mózgu ludzie są dobrze traktowani, więc Deng będzie w porządku.

Powiedziałem mu, że strażnicy często nie pozwalają praktykującym spać, a gdy ci odmawiają wyrzeczenia się swojej wiary, wlewają im na siłę do nosa wodę z solą albo z pieprzem. Ochroniarz powiedział, że o tym nie wiedział i pożałował, że pomagał KPCh.

Gdy wróciłem z tego miasta, byłem pełen współczucia. Mój umysł i ciało się poprawiły. Lepiej zrozumiałem słowa Mistrza: „Ale prawdziwe postępy pochodzą z porzucania, a nie zyskiwania”. (”Nauczanie Fa na konferencji Fa w Filadelfii, USA 2002”, Nauczanie Fa na konferencjach II).

Jing i jej troje dorosłych dzieci (syn i dwie córki) wszyscy praktykują Dafa. Te troje dzieci miało już własne rodziny. Pewnego dnia przyszła policja, gdy cała czwórka produkowała w domu Jing materiały Dafa. Byli zaskoczeni i nie wiedzieli, co robić. Jing powiedziała, że komputery i drukarki należą do niej i nie mają nic wspólnego z dziećmi. Troje dzieci przestraszyło się i powiedziało, że tylko przyszli odwiedzić matkę. Ostatecznie policja aresztowała wszystkie troje, ale nie matkę.

Cztery razy pojechałem do Jing, mając nadzieję, że porozmawiamy o ratowaniu Deng, ale nigdy jej tam nie było. Potem dowiedziałem się, że pojechała do syna. Planowałem też wyjaśnić fakty pracownikom Biura 610, ale nikt nie chciał się zgodzić. Lokalni praktykujący próbowali wcześniej ratować innych, ale nie szło to dobrze. Niektórzy uważali, że to strata czasu.

Na dodatek pewien praktykujący rozpuścił pogłoskę, że jestem szpiegiem. Wiedziałem, że powinienem spojrzeć do wewnątrz – może zbyt mocno naciskałem na innych. Nie dociekałem, kto to powiedział, tylko starałem się poprawić siebie. Ponieważ praktykujący byli przetrzymywani, Jing nie można było znaleźć, a inni tylko bezradnie czekali, postanowiłem sam pójść do Biura 610. Przypomniałem sobie słowa Mistrza: „mając Mistrza i Fa, czy jest coś, czego mógłbyś się bać?”. (Wykład w Sydney)

Poszedłem tam i powiedziałem urzędnikom, że praktykujący są dobrymi ludźmi. Wyjaśniłem, że niewinni obywatele powinni zostać uwolnieni, w przeciwnym razie ci, którzy ich prześladują, dopuszczają się złych czynów. Gdy praktykujących uwolniono, byli bardzo poruszeni, słysząc, że pomogłem w ich ratowaniu. Gdy się ze mną skontaktowali, podzieliłem się swoimi zrozumieniem i zachęciłem ich do pilnej kultywacji. Mistrz nas nie porzucił i nie powinniśmy żyć w żalu.

Z czasem coraz więcej praktykujących wznowiło kultywację Dafa. Wraz ze wzrostem prawych myśli sami zaczęli chodzić do Biura 610, by wyjaśniać fakty, i dołączali do różnych projektów potwierdzania Dafa. Utworzyliśmy grupę, która postanowiła pilnie kultywować i podążać za Mistrzem.

Dzięki tym doświadczeniom przeszedłem drogę od zwykłej osoby opętanej pożądaniem ku praktykującemu o silnych prawych myślach, który odważnie występuje, by ratować innych. Od komitetu osiedlowego po komisariat policji, od Biura 610 po prokuraturę, sądy, areszty, obozy pracy, więzienia i kancelarie prawne – starałem się wszędzie wyjaśniać fakty. Uważam, że właśnie tak powinien postępować praktykujący i w taki sposób sprzeciwiamy się starym siłom. Nie jest to relacja „oprawca–ofiara”, lecz relacja między ludźmi, którzy czekają na ratunek, a nami, praktykującymi.

Przesiadka w Changchun

W 2013 roku jechałem do Hongkongu i musiałem przesiąść się w Changchun w prowincji Jilin. Usłyszałem, jak ludzie obok rozmawiają, mówiąc, że Mistrz Li jest prawdopodobnie najbardziej znaną osobą w Chinach – jednak wszystko, co mówili, było negatywne. Chciałem wyjaśnić im prawdę, ale obawiałem się o bezpieczeństwo.

Wiedziałem, że jeśli nie powiem im prawdy o Dafa, w przyszłości mogą ponieść poważne konsekwencje. Powiedziałem więc: „Przyjaciele, słyszałem, że robicie interesy w Rosji. Na pewno świetnie znacie swoją branżę. Jeśli chodzi o Falun Dafa, mogę coś powiedzieć ja”. Zainteresowali się i wyjaśniłem im, że to, co słyszeli w mediach, to oszczercza propaganda KPCh. Reżim prowadził już wiele kampanii politycznych. Nawet przewodniczący państwa mógł z dnia na dzień stać się „wrogiem ludu”. Nie można bezrefleksyjnie wierzyć temu, co mówi Partia. Przyznali, że sami tego doświadczyli.

Opowiedziałem im, czym jest Falun Dafa, jakie przynosi korzyści i dlaczego KPCh go prześladuje. Wszyscy zrozumieli.

W tym momencie ktoś machnął na mnie, żebym podszedł. Powiedział: „Jak możesz mówić o Falun Dafa w takim miejscu? Co jeśli ktoś zadzwoni na policję? Przecież praktyka jest zakazana…”. Powiedział, że sam przeczytał dwie książki Dafa, ale zanim zdążył nauczyć się ćwiczeń, zaczęły się prześladowania.

Nigdy wcześniej nie spotkał praktykujących i nie wiedział, co się dzieje. Wyjaśniłem mu, dlaczego KPCh prześladuje Dafa, powiedziałem, że Mistrz troszczy się o nas i że praktykujący nieustannie sprzeciwiają się prześladowaniom i potwierdzają Dafa. Powiedziałem mu też, jak wejść na stronę Minghui.

Starszy mężczyzna obok nas przysłuchiwał się. Gdy ten praktykujący poszedł do toalety, spytał mnie, czy praktykuję Dafa. Odpowiedziałem, że tak. Zapytał, czy dobrze znam Mistrza Li. Zdziwiło mnie to i zapytałem, skąd takie pytanie.

Powiedział, że pracował w tej samej jednostce co Mistrz Li i że Mistrz zebrał 1,5 miliarda yuanów na sprzedaży książek. Uśmiechnąłem się i powiedziałem, że w Chinach było około 100 milionów praktykujących, ale większość nigdy nie uczestniczyła w dziewięciodniowych wykładach. Poza tym każda książka „Zhuan Falun” kosztowała tylko 12 yuanów, a część pieniędzy trafiała do wydawnictwa, drukarni i księgarni. Gdyby Mistrz chciał pieniędzy, mógłby po prostu poprosić praktykujących – wszyscy chętnie by dali.

Starszy pan stwierdził, że treść „Zhuan Falun” została skopiowana z sutr buddyjskich i Biblii. Pokręciłem głową i wyjaśniłem, że to nieprawda, ponieważ wśród praktykujących są byli buddyści i chrześcijanie, którzy mówią, że Falun Dafa dalece przekracza ich dawne nauki. Poza tym – czy jest coś złego w tym, że ludzie chcą być dobrzy? Dlaczego Jiang i KPCh rozpętali prześladowania i wydali politykę „zrujnujcie ich reputację, doprowadźcie do bankructwa finansowego i wyeliminujcie ich fizycznie”?

Ten starszy człowiek usłyszał wiele kłamstw i w nie uwierzył. Odpierałem jego argumenty jeden po drugim. Gdy tak robiłem, coraz bardziej się złościł.

Nagle zrozumiałem, co się stało. Kiedy zaczęły się prześladowania, KPCh odszukała takich ludzi (w tym dawnych współpracowników Mistrza), wywierała na nich presję i poddawała ich praniu mózgu. Ludzie tacy jak ten mężczyzna przeżyli wiele kampanii politycznych i wiedzą, jak okrutna może być Partia wobec tych, którzy się jej nie podporządkują. Gdy dali się zastraszyć i bezwarunkowo zaakceptowali propagandę, ich umysły zostały przejęte przez Partię. Na ludzkim poziomie nie rozumieli też, jak zwykły kolega z pracy mógł stać się szanowanym Mistrzem qigong. Starszy pan był rozwścieczony i kazał mi się odsunąć.

Pomyślałem, że jako praktykujący nie możemy pozwolić, by zło brało górę. Poza tym nie ma litości dla złych elementów, które nim sterują. Z silnymi prawymi myślami powiedziałem: „To pan mnie pan tu przywołał, prawda?”.

Starszy pan zerwał się na równe nogi i uciekł do toalety. Jego żona przeprosiła mnie i powiedziała, żebym nie brał jego słów do serca.

Kiedy później studiowałem Fa, zrozumiałem, że gdy nasze prawe myśli są silne, złe elementy nie mają dokąd uciec poza takie miejsca jak toaleta. Wiedziałem też, że ta podróż nie była przypadkowa – gdybym nie przesiadał się w Changchun, nigdy bym go nie spotkał.

W Hongkongu spotkałem trzech praktykujących. Razem rozdawaliśmy ludziom materiały przez dwie godziny. Rozmawialiśmy też z ludźmi, pomagając im wystąpić z organizacji KPCh. Patrząc na tłumy samochodów i spieszących się przechodniów, pomyślałem, że gdyby nie prześladowania, trudno byłoby odróżnić, kto jest prawdziwym praktykującym, a kto nie. Chiny kontynentalne są znacznie lepszym miejscem do kultywacji niż zagranica. Nagle głębiej zrozumiałem, co to znaczy być uczniem Dafa okresu Fa–rektyfikacji.

Pozwy przeciwko Jiangowi

Gdy w 2015 roku usłyszałem o składaniu pozwów przeciwko byłemu przywódcy KPCh Jiang Zeminowi za prześladowanie praktykujących, zrozumiałem, że to kolejna ważna okazja. Prześladowania trwają od wielu lat. Niektórzy praktykujący nie wyszli naprzód, by im się przeciwstawić, a pod presją wręcz wyrzekli się swojej wiary. W obliczu tej skomplikowanej sytuacji – jakie będą ostateczne pozycje praktykujących?

Rozmawiałem z innymi praktykującymi i dzieliłem się zrozumieniem co do przebiegu Fa–rektyfikacji. Po pierwsze, powinniśmy oddzielić pozew od naszych osobistych krzywd. Nie kierujemy się zemstą. Z szerokiej perspektywy prześladowania doprowadziły do tego, że ludzie odwrócili się od zasad Prawdy–Życzliwości–Cierpliwości. Jako dobrzy ludzie, którzy kultywują ku boskości, nie możemy na to pozwolić. Dlatego powinniśmy pozywać Jianga z każdego możliwego punktu widzenia.

Z czasem coraz więcej praktykujących to zrozumiało. Odważyli się podawać w pozwach swój adres, miejsce pracy i własne dane. Odważyli się wysyłać listy. Mieszkam w małym mieście, ale mamy stosunkowo dużą liczbę praktykujących, którzy złożyli pozwy przeciwko Jiangowi. Ponieważ nasze zrozumienia były zgodne z Fa, choć w innych miejscach wielu praktykujących zostało z tego powodu aresztowanych, u nas tak się nie stało. Gdy złe elementy są rozpuszczane w innych wymiarach, kto mógłby jeszcze prześladować praktykujących?

Niektórzy praktykujący usłyszeli później od pracowników biura 610, że otrzymali ogromną liczbę pozwów – tyle, że nie byli w stanie sobie z nimi poradzić. Byli też pod wrażeniem prawości praktykujących.

Pozostając na właściwym torze

Kiedy inny praktykujący dowiedział się, że mam paszport, zasugerował, żebym wyjechał do Stanów Zjednoczonych i odnalazł Mistrza. Sam też kiedyś o tym marzyłem. Moje dziecko mogłoby chodzić do szkoły Minghui, a moja rodzina nie musiałaby się już o mnie martwić. Ale lokalni praktykujący mnie potrzebują – ludzie tutaj czekają na ratunek. Gdybym wyjechał, kto by im pomógł?

Chciałbym podzielić się kilkoma sytuacjami, w których było potencjalnie niebezpiecznie. Pewnego razu wyjaśniałem ludziom fakty o Dafa i rozdawałem amulety (z napisami „Falun Dafa jest dobre” i „Prawda–Życzliwość–Cierpliwość są dobre”) na przystanku autobusowym obok urzędu miasta. Jeden mężczyzna ostro powiedział, wskazując na budynek: „Wiesz, co to jest?”.

„Urząd miasta” – odpowiedziałem.
„To dlaczego wciąż to tutaj robisz?” – spytał.

Powiedziałem mu, że w urzędzie też są dobrzy ludzie, i podałem mu amulet. Nie przyjął go. Przyjechał autobus. Wsiadłem i on też. Wyjął telefon, jakby chciał na mnie donieść.

Zdenerwowałem się. Wtedy dopiero rok pilnie praktykowałem i aktywnie pomagałem ratować prześladowanych praktykujących. Nie miałem jeszcze solidnej podstawy i co do wielu spraw nie byłem pewny. Gdy zobaczyłem, że chce dzwonić, jeszcze bardziej się przestraszyłem.

Gdy wysiadłem z autobusu i wróciłem do domu, zobaczyłem w alejce dwa radiowozy, a jeden stał tuż obok mojego domu. „Uciekać?” – przemknęło mi przez głowę.
W następnym momencie zmieniłem zdanie. Jeśli bym uciekł, kto zająłby się projektami Dafa? Wróciłem do praktyki, bo postanowiłem z determinacją podążać za Mistrzem. Jeśli policja przyjdzie, po prostu wyjaśnię im fakty.

Szedłem dalej w kierunku domu. Moje przywiązania nie były dobrze porzucone, strach był wciąż silny. Każdy krok był ciężki, wymagał całej mojej siły. Pomyślałem: „Nie ugnę się i nie wyrzeknę się wiary. Mogą mnie prześladować nawet na śmierć, ale to będzie koniec mojego życia w tym świecie. Będzie mi żal, że odchodzę, zostawiając za sobą tyle spraw, których nie dokończyłem…”. Przez głowę przebiegało mnóstwo myśli, tak że ledwo mogłem nad nimi zapanować. Ale ostatecznie zwyciężyły prawe myśli: „Nie będę uciekał. Zamiast tego będę kultywować otwarcie i z godnością”.

Gdy wszedłem do domu, nikogo tam nie było – sam siebie przestraszyłem. Gdybym uciekł, widząc radiowóz, nie wiedziałbym, kiedy wrócić do domu, a konsekwencje mogłyby być niewyobrażalne.

To doświadczenie przypomniało mi słowa Mistrza:

”Im większe wydają się wam te wyzwania tym trudniej sprawy będą do wykonania, ponieważ „postrzeganie ma swoje źródło w umyśle”. Więc to zadanie staje się coraz bardziej obciążające.”. („Nauczanie Fa podczas spotkania The Epoch Times”, Nauczanie Fa na konferencjach X)

Innym razem, zaraz po wyjściu z domu, zobaczyłem jadący prosto na mnie radiowóz. Szedłem dalej, patrząc na samochód i wysyłając prawe myśli. Radiowóz zwolnił i zatrzymał się trzy metry przede mną. Wyszło z niego dwóch policjantów i ruszyli w moim kierunku – jeden z lewej, drugi z prawej. Postanowiłem nie uciekać. Po chwili obaj skręcili jednak w stronę stojącego przede mną busa, żeby sprawdzić go pod kątem nieprawidłowego parkowania. To też była iluzja. Zrozumiałem, że to test mojej determinacji i siły prawych myśli.

Kiedyś jadłem obiad z dwoma przyjaciółmi, wyjaśniając im fakty o Dafa. Dwóch ludzi z sąsiedniego stolika wstało i podeszło do nas. Jeden powiedział: „Jak śmiesz o tym mówić? Jesteśmy z lokalnego komisariatu”.

Mieli policyjne mundury, ale się nie przestraszyłem. Powiedziałem: „Szukam was od dawna. Falun Dafa uczy ludzi, by byli dobrymi obywatelami. Czy wiecie, ilu praktykujących zostało skrzywdzonych tylko dlatego, że postępują zgodnie z Prawdą–Życzliwością–Cierpliwością?”.

Nagle nie mogłem otworzyć ust, więc próbowałem wysyłać im myśli w ciszy. W tym momencie dwaj „policjanci” zniknęli, podobnie jak ich stolik… To był sen.

Miałem kilka takich bardzo realistycznych snów. Wiem, że sprawdzały, czy potrafię przejść próbę strachu. Niektórzy praktykujący mówili, że wysyłali prawe myśli podczas prześladowania, ale nie widzieli efektu. Z mojego doświadczenia wynika, że działa to wtedy, gdy potrafimy porzucić przywiązanie do życia i śmierci. Jeśli odrobinę od tego odstajemy, może nie zadziałać.

Wciąż porzucając ego i podnosząc się do wymagań Mistrza, moje prawe myśli stawały się coraz silniejsze. Z pomocą Mistrza mogę teraz kultywować otwarcie i z godnością. Ktoś powiedział, że władze miejskie, prowincjonalne, a nawet wyższe szczeble wiedzą o mnie. Mówił, że funkcjonariusze mogą mnie obserwować i sprawdzać. Nie boję się jednak. Moje życie zostało dane przez Mistrza. Bez kultywacji, bez potwierdzania Dafa, życie nie ma dla mnie sensu.

Pewnego wieczoru w 2013 roku mieliśmy w domu praktykującego spotkanie z wymianą doświadczeń. Gdy wróciłem do siebie, nagle poczułem coś nowego. Wcześniej wysyłałem prawe myśli, ale zawsze był w tym jakiś lęk. Przyszły mi na myśl słowa Mistrza:

„Wielcy oświeceni nie boją się trudnościIch wola jest wykuta z diamentuBez przywiązania do życia i śmierciidą drogą Fa Rektyfikacji pewni siebie i gotowi ”.(„Prawe myśli i prawe czyny”, Hong Yin II )

W filmie „Kiedyś byliśmy boskimi istotami” Xiao Feng pokazał ten wiersz Song Guangmingowi w jego najsłabszym momencie. Pomogło mu to odzyskać prawe myśli, zrozumieć sens życia i nie ulec prześladowaniom. Dla mnie ten wiersz też ma wielką moc, ponieważ pokazuje, kim jesteśmy i jak ważna jest nasza prawość.

Niektórzy praktykujący mówią, że mam silne prawe myśli. Nie wiedzą jednak, ile razy porzucałem przywiązanie do życia i śmierci. Mistrz wciąż mnie wspierał i chronił. To dlatego, że Mistrz ceni każdego z nas. Niektórzy praktykujący próbowali wszystkiego, co ludzkie, by się chronić, ale i tak doświadczyli prześladowań. Moim zdaniem powinniśmy po prostu robić to, co do nas należy jako praktykujących, a resztę powierzyć Mistrzowi.

Minęło już prawie 30 lat od rozpoczęcia prześladowań. Z 20-letniego młodzieńca stałem się prawie 50-letnim mężczyzną. Z osoby o plugawym umyśle, kroczącej w stronę piekła, stałem się kimś, kto przyjął Dafa i rozpoczął nową drogę. Z praktykującego pełnego rozpaczy stałem się uczniem Dafa, który pomaga Mistrzowi ratować ludzi.

Wiem, że sam nic bym nie zdołał zrobić. Prawie żadnej próby nie potrafiłem przejść samodzielnie, zawsze błagałem Mistrza o pomoc. Co tak naprawdę mam? Mam tylko wiarę w Dafa i w Mistrza. Myślę, że to jest najważniejsze i tego Mistrz od nas chce.

Mistrz potrzebował bardzo długiego czasu i wielu prób życia i śmierci, by wydobyć mnie z piekła. Oczyścił ze mnie brud i wyłożył mi ścieżkę kultywacji, pozwalając mi nieustannie iść naprzód. Jest zapewne wiele rzeczy, o których nawet nie wiem. Nawet najpiękniejsze słowa na świecie nie są w stanie tego opisać.

Chcę tylko powiedzieć: Mistrz jest wspaniały, a Dafa jest wielkie!

Być może Fa– rektyfikacja mogło się już dawno skończyć i wielu uczniów osiągnęłoby doskonałość. Ale współczujący Mistrz wciąż ceni takich praktykujących jak ja, którzy zostali w tyle. Przedłużył czas dla nas i nas chroni.

Wiem, że wielu praktykujących nie przeszło prób w obliczu brutalnych prześladowań. Tak jak ja, wielu straciło zaufanie do siebie po licznych upadkach. Myślę jednak, że same upadki nie są najważniejszym problemem – najbardziej szkodliwa jest myśl o porzuceniu kultywacji. Ta myśl nie pochodzi od nas, nie jest naszym prawdziwym ja. Jesteśmy jak zagubione dzieci, które błąkają się po świecie, a Mistrz czeka, aż wrócimy na właściwą drogę.

Niektórzy praktykujący, którzy popełnili poważne błędy, mówią: „Będę kultywował, dopóki Mistrz mnie chce”. Uważam, że to nie jest właściwe. Nie powinniśmy stawiać warunku „jeśli Mistrz mnie będzie chciał”. Tak długo, jak wiemy, która ścieżka jest słuszna, nasze serce samo powie nam, dokąd iść. Dla nas nie jest najważniejsze, czy w końcu osiągniemy sukces w kultywacji. Najważniejsze, byśmy wstawali po upadku, podążali za Mistrzem i wrócili do domu.

Tekst przetłumaczony z wersji anglojęzycznej, która ukazała się na stronie en.Minghui.org dnia 3 grudnia 2025