Falun Dafa Minghui.org www.minghui.org DRUKUJ

Wspomnienia tamtego niezapomnianego roku

Paź. 12, 2024 |   Praktykująca Falun Dafa z Chin

(Minghui.org) Czas szybko mija. Patrząc wstecz na moje ponad 20 lat praktyki kultywacyjnej, odczuwam przypływ emocji, począwszy od radości z rozpoczęcia praktyki Falun Dafa, poprzez uprawomocnienie Fa na placu Tiananmen, kiedy rozpoczęły się prześladowania, i z pozostania niezłomną podczas prześladowań, aż po moje stopniowe dojrzewanie w kultywacji. Każda scena odtwarza się w moim umyśle jak film, albo jak migawka zatrzymana w czasie.

Byłam przetrzymywana w areszcie śledczym za to, że pozostałam niezłomna w mojej wierze w Falun Dafa. Pewnego ranka, tuż przed Chińskim Nowym Rokiem, zawołano mnie na korytarzu po imieniu. Okazało się, że wraz z kilkoma innymi praktykującymi miałam zostać wywieziona do obozu pracy.

Tamta zima była wyjątkowo mroźna. Furgonetka, w której się znajdowaliśmy, miała okna pokryte grubym szronem, który całkowicie zasłaniał widok na zewnątrz. Od czasu do czasu pochylałam się do przodu i wyciągałam szyję na tyle, by rzucić okiem przez przednią szybę na zewnątrz. Nieodparte wrażenie sprawiała biel – biały śnieg i biały szron. Nawet powietrze zdawało się być zamarznięte do białości.

Furgonetka kołysała się podczas jazdy i nikt się nie odzywał. Ciężko nam było na sercu. Policja nie zastosowała się do procedur prawnych, ponieważ przed wywiezieniem do obozu pracy powinniśmy byli mieć możliwość zobaczenia się z naszymi rodzinami. Wszyscy wiedzieliśmy, że obozy pracy są brutalne, ale nie wiedzieliśmy, jakie czyhają na nas niebezpieczeństwa. Przysunęłam się bliżej do innych praktykujących i po cichu recytowałam im nauki Mistrza Li. W takiej chwili tylko Fa Mistrza może pomóc nam uwolnić się od wszelkich rozproszeń i pozostać na prawej ścieżce naszej kultywacji.

Nagle furgonetka zahamowała i wszyscy polecieli do przodu. Byłam w szoku, gdy przed furgonetką zobaczyłam stojącego mojego męża, trzymającego w ramionach nasze czteroletnie dziecko. Był mróz, a on prawdopodobnie czekał tam od dawna. Wokół krawędzi jego włosów utworzył się szron. Chociaż moje dziecko było zwinięte, jego brwi, kąciki oczu, nos i policzki były czerwone z zimna. Nawet jego wełniana czapka była oszroniona. Oczy mojego męża były czerwone, a niewinny wyraz twarzy mojego dziecka przeszywał moje serce. Nie widziałam mojego dziecka od dawna i łzy w niekontrolowany sposób zaczęły mi płynąć po twarzy.

Mój mąż podbiegł do drzwi furgonetki i szybko wręczył mi list, jednak strażniczka z aresztu wyrwała go i zatrzasnęła drzwi. Instynktownie wstałam, ale strażniczki zmusiły mnie do powrotu. Wstałam, ale wepchnęły mnie z powrotem na siedzenie. To było rozdzierające serce pożegnanie – byliśmy tak blisko, a jednak nie byliśmy w stanie powiedzieć ani słowa. W zamieszaniu udało nam się zeskrobać paznokciami z okna mały skrawek szronu. Przez ten maleńki punkt, w milczeniu patrzyliśmy na siebie z niewypowiedzianymi słowami.

Dowiedziałam się, że mój mąż wszędzie szukał pomocy, próbując mnie uwolnić. Kiedy furgonetka miała odjechać, chciałam powiedzieć mojemu mężowi, żeby nie przekupywał osób zaangażowanych w prześladowanie Falun Dafa tylko po to, żebym szybciej wróciła do domu. Wiedziałam, że nie odważą się wypuścić kogoś, kto odmówił porzucenia kultywacji. Nie było jednak szansy na zabranie głosu. Nie pozwolono nam rozmawiać.

Furgonetka ruszyła, cenna chwila przemknęła, a ja nie wypowiedziałam ani jednego słowa. W akcie desperacji krzyknęłam do męża: „Nie szukaj pomocy. Nawet jeśli to zrobisz, nie wrócę!”. Wszystkie moje myśli skondensowały się w tym jednym, wydawałoby się absurdalnym zdaniu. Kierowca roześmiał się, strażniczki w furgonetce też się roześmiały, ale inni praktykujący zrozumieli, o co mi chodzi. Chciałam tylko, aby mój mąż znał mój sposób myślenia i rozumiał moją niezachwianą determinację w praktykowaniu Dafa, aby zrezygnował z pomysłu płacenia komuś za uwolnienie mnie.

Mój mąż znał mnie dobrze. Po tym, jak strażniczka przeczytała list mojego męża, podała mi go. W liście były przede wszystkim obawy, że spotkają mnie brutalne prześladowania za odmowę wyrzeczenia się wiary. Mąż delikatnie namawiał mnie, żebym nie była zbyt uparta, choć brakowało mu zaufania do własnych rad, ponieważ znał mnie zbyt dobrze.

Furgonetka poruszała się coraz szybciej, a ja nie widziałam już męża i dziecka. Jednak obraz męża trzymającego nasze dziecko i odchodzącego pozostał jak obraz zatrzymany w kadrze.

Policjant z sumieniem

Pewnego wieczoru jesienią tego samego roku, wraz z dwoma praktykującymi wyszliśmy na zewnątrz, aby wywiesić banery wyjaśniające prawdę mające pomóc ludziom zrozumieć prawdę o Dafa. Gdy już mieliśmy kończyć i wracać do domu, nagle z cienia wyłoniło się kilku policjantów. Nie słuchając nas, próbowali nas aresztować i zaprowadzić na komisariat. Nie widząc innego wyjścia, wykorzystałam moment zamieszania i uciekłam.

Biegłam tak szybko, jak tylko mogłam, a policjant gonił mnie, krzycząc, żebym się zatrzymała. Zignorowałam go i uciekałam, myśląc, że nie mogę po prostu czekać, aż będę prześladowana – to też nie będzie dobre. Biegnąc, nagle natknąłem się na ślepy zaułek. Był to most w budowie, pod którym znajdowała się stojąca woda, a po obu stronach znajdowały się balustrady. Most był ukończony tylko w połowie, a środek blokowały barierki. Nie było innego wyjścia. Nie mogłam wskoczyć do wody, więc odwróciłam się i znalazłam się twarzą w twarz z policjantem.

Była późna noc i nie było żadnych ulicznych latarni. Chociaż byliśmy blisko siebie, nie widzieliśmy wyraźnie swoich twarzy. Chciałam mu wyjaśnić prawdę o Dafa, ale nie było wystarczająco dużo czasu, ponieważ w pościgu brali też udział inni policjanci. Gdyby chciał mnie zatrzymać, nie byłabym w stanie uciec. Powiedziałam: „Młody człowieku, zrób coś dobrego. Nie zrobiliśmy nic złego”.

Nie powiedziałam tego błagalnym tonem, ale raczej ze słusznym przekonaniem. Zawahał się i odpowiedział: „Co?”. Korzystając z okazji, szybko go wyprzedziłam i znów zaczęłam biec. Nie oglądałam się za siebie i po prostu biegłem dalej z całych sił. W pierwszej chwili słyszałam jego kroki, ale stopniowo odgłos zanikał. Zauważyłam przed sobą staw, jakieś sześć metrów poniżej poziomu gruntu i nie zastanawiając się zbyt wiele, zsunęłam się w dół i schowałam w trawie na poboczu między drogą a stawem, wstrzymując oddech i z głośno bijącym sercem.

Siedziałam tam przez długi czas, dopóki nie poczułam, że nade mną nie słychać żadnych dźwięków. Powoli wczołgałam się na nasyp i rozejrzałam się dookoła. Było zupełnie cicho, w pobliżu nie było nikogo. Wygrzebałam się z trawy i znów zaczęłam biec.

Po przebiegnięciu krótkiego dystansu, przed mną pojawiło się jasne światło. To były reflektory samochodu, radiowozu. Znowu się spięłam. Była to jedyna droga do domu, a okolica była pełna pól ryżowych. Zwolniłam kroku, udając, że jestem oślepiona przez reflektory i skorzystałam z okazji, by do połowy zasłonić twarz. Samochód ruszył powoli, a ja uspokoiłam się, zachowując się tak, jakbym się nie spieszyła. Gdy pojazd mnie minął, obejrzałam się za siebie, aby upewnić się, że odjechał, i dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą i znów zaczęłam biec.

Później dowiedziałam się, że radiowóz został wezwany przez policję, aby zabrać pozostałych dwóch praktykujących. Wieszaliśmy transparenty w pobliżu brzegu rzeki, gdzie nie było samochodów, więc wezwali wsparcie. Aby uniknąć prześladowań, tej nocy nie poszłam do domu. Strażnik przy osiedlowej bramie powiedział mi później, że policja obserwowała mój budynek przez całą noc. Musiałam opuścić moje rodzinne miasto i mieszkać z dala od domu, podczas gdy pozostali dwaj praktykujący zostali skazani na trzy lata przymusowych robót.

Całe doświadczenie było jak scena z filmu. Byłam tak bliska złapania i niesłusznego uwięzienia, a jednak uszłam z życiem. Policjant początkowo gonił mnie z pełnym zaangażowaniem, ale po tym, jak powiedziałam mu te słowa, zawahał się i na chwilę poruszyło się w nim sumienie.

To tak jak z historią sędziego, który oskarżał strażników stacjonujących przy murze berlińskim i mówił o podniesieniu lufy pistoletu o jeden centymetr, aby oddać strzał – ponieważ niewykonanie rozkazu było karalne, ale chybienie celu już nie. Była to moralna odpowiedzialność, którą trzeba było podjąć. Sumienie istnieje poza prawem! Kierując się swoim sumieniem policjant ten podjął decyzję, że mnie nie złapie i w ten sposób wybrał dla siebie dobrą przyszłość.

Niezłomność

Obejrzałam film Once We Were Divine. Kiedy Song Guangming został zmuszony do napisania oświadczenia skruchy, moje serce ścisnęło się jak serca niebiańskich istot, które obawiały się, że może się pod presją załamać. Kiedy Xiaofeng pokazał Song Guangmingowi wykłady Mistrza, nie mogłam powstrzymać łez. Boskie istoty odetchnęły z ulgą, a niebiański świat znów zajaśniał. Przywołało to wspomnienia moich własnych, gorzkich, niezapomnianych przeżyć w ciemnej jaskini aresztu.

Strażnicy zmawiali się z więźniami kryminalistami, aby mnie upokarzać w każdy możliwy sposób. Bili mnie, wyzywali, pozbawiali snu, nie pozwalali mi nosić ciepłych ubrań. Czułam się, jakbym wpadła do ludzkiego piekła. Ponieważ nie chciałam wyrzec się swojej wiary, nie pozwolili mojej rodzinie mnie odwiedzić. Mój mąż, zdesperowany, by mnie zobaczyć, wszędzie szukał pomocy. Władze, mając nadzieję, że uda mu się przekonać mnie do poddania się, zrobiły wyjątek i pozwoliły nam się spotkać.

Kiedy zobaczyłam mojego męża po tak długiej rozłące, nie mogłam przestać płakać. Byłam słaba, a mój duch był nadszarpnięty długotrwałym przetrzymywaniem i okrutnymi prześladowaniami. Mój mąż trzymał mnie za ręce, widząc mój rozczochrany wygląd, bladą twarz i słabą kondycję fizyczną. Był to człowiek, który nigdy nikogo nie błagał ani nie przepraszał, jednak klęczał i błagał mnie, abym się poddała i uzyskała wcześniejsze zwolnienie. Pomimo łez, moje serce pozostało niezachwiane w mojej wierze. W końcu, widząc, że ich cel nie został osiągnięty, strażnicy ze złością odesłali mnie z powrotem do celi.

W rzeczywistości, po tym, jak zaczęłam kultywować w Dafa, mój mąż zawsze wspierał moją praktykę, ponieważ był świadkiem wielkich zmian zarówno w moim temperamencie, jak i zdrowiu. Miał nadzieję, że aby tylko móc wrócić do domu, zacznę udawać, że się poddaję.

Łaska Mistrza jest niezapomniana, a słowa nie są w stanie w pełni wyrazić mojej wdzięczności za Jego ocalenie. Jak mogłabym zdradzić Mistrza i Dafa dla mojej własnej egoistycznej korzyści? To było coś, czego nigdy nie mogłam zrobić. Bez względu na to, jak trudna jest ścieżka, którą wybrałam, była tą, którą zamierzałam iść do końca.

Patrząc wstecz, jestem przepełniona emocjami. Niezłomność w wierze, którą zachowałam w tamtych trudnych czasach, teraz wydaje się jeszcze cenniejsza. Wspaniała boska istota zstąpiła do świata ludzi, stając się zwykłym człowiekiem. A jednak każdy mój czyn i każda myśl porusza istoty ze wszystkich niebiańskich królestw.

Minęło ponad 20 lat i w tym czasie, który wydaje się zarówno długi, jak i krótki, próby, radości i trudy na ścieżce kultywacji mogłyby wypełnić całe tomy. Te pozornie zwyczajne doświadczenia, przywołane i spisane, odsłaniają niezwykłe chwile.

Jeśli pewnego dnia w przyszłości moi potomkowie zastanowią się nad dzisiejszymi wydarzeniami i zapytają, co robiłam w czasie, gdy Falun Dafa było oczerniane i prześladowane, mogę z dumą im powiedzieć, że kiedyś, w obliczu prześladowań i będąc pod ogromną presją się bałam i byłam wystraszona, ale nigdy się nie zachwiałam – stałam wyprostowana i nieugięta!

Mistrz powiedział:

„Kiedy ta karta historii zostanie zamknięta, ludzie którzy pozostaną, zobaczą waszą wspaniałość, a przyszli Bogowie będą na zawsze pamiętać ten wspaniały okres historii”. („Racjonalność”, Istota dalszych postępów II).

Pragnę jedynie utrwalić te chwile, udokumentować cząstki mojej kultywacji i dać świadectwo historii Falun Dafa rozprzestrzeniającego się na całym świecie. Utrwalić ten wspaniały historyczny okres ukształtowany przez Mistrza i Fa. W tym czasie, praktykujący Dafa odgrywają w historii ludzkości wielkie przedstawienie tworząc najwspanialszy rozdział historii wszechczasów.

Tekst ukazał się w wersji anglojęzycznej na stronie en.Minghui.org dnia 10.10.2024 r.